Na koncercie: Telefony
Każdy bas czujemy na własnej skórze, co chwila oślepia nas światło, a
wokół otacza wiwatujący tłum... Czekamy. Kilka tysięcy ludzi wpatruje się w
scenę, wykrzykując imię wokalisty. Wyczekujemy, aż zacznie się show, aż wkroczy
na estradę i rozgrzeje do czerwoności zgromadzony tłum, śpiewając swoje
największe przeboje, których słowa wykrzykiwać będzie cała arena.
Wtem ludzie unoszą dłonie, ale
nie po to, aby brawami powitać artystę. W rękach trzymają telefony, którymi
nagrywają koncert.
Nagrywanie i robienie
zdjęć podczas koncertów przez fanów stało się powszechnością. Na każdym
koncercie znajdzie się chociaż parę osób, które zdecydują się zarejestrować
widowisko. Większość wykorzystuje do tego celu telefony i właśnie o takim
przypadku traktuje dzisiejszy wpis.
Jedni widzą w tym zjawisku same
minusy, inni wyłącznie pozytywne strony. Jak dobrze wiemy, każdy kij ma dwa
końca, są dwie strony medalu, a więc i ten proceder ma wady i zalety.
Warto byłoby jednak prześledzić, po której stronie znajduje się więcej
argumentów. A może warto byłoby znaleźć kompromis?
Komu w ogóle przeszkadzają
uniesione w górę wyświetlacze telefonów? Na te urządzenia narzekają artyści, management, organizatorzy, ale
przede wszystkim fani, uczestnicy koncertu, którzy stoją bezpośrednio za
samozwańczymi reporterami, dzięki którym nic nie widzą. Trzeba jednak zaznaczyć,
że nie chodzi jedynie o telefony, ale także aparaty, którymi fani filmują
widowisko. Jednakże rozmiar ich wyświetlaczy jest dość podobny, dlatego pozwolę sobie na taki skrót myślowy.
Wracając jednak do samych
piosenkarzy i piosenkarek. W sieci można znaleźć nagrania z niemalże każdego
koncertu, nieważne czy jest to występ Madonny na Arenie O2, Beyonce na
Narodowym, czy polskiej gwiazdy w Pścimiach Dolnych. Tego typu filmiki to świetna
pamiątka, prawie każdy uczestnik koncertu, po imprezie szuka w sieci
jakichś zdjęć lub filmów. To świetna pamiątka, do której można wrócić nawet po
latach. Problemem jest jednak jakość, często tego typu materiały nagrywane są
prawdopodobnie kalkulatorem. Często
kwestionuje się także sam cel takiego nagrywania, jaką przyjemność z koncertu może
czerpać osoba, która tylko wpatruje się w ekran? Obecnie trzeba jednak zrobić pamiątkowe
zdjęcie, czy film, aby wrzucić go na portale społecznościowe i pochwalić się,
gdzie się było. Problem zaczyna się, gdy fan spędza w ten sposób cały koncert.
Takie zachowania irytują także
samych występujących. Wiele osób
narzeka, że nie może się skupić, dekoncentruje ich kilkadziesiąt telefonów
przed oczami. Osoba nagrywająca jest jakby wyłączona z uczestnictwa w koncercie. Artysta
nie jest w stanie nawiązać z nią żadnego kontaktu. A takie chwile podczas
koncertu, to zdecydowanie najpiękniejsze momenty. Świetnym przykładem takiej
sytuacji jest koncert Beyonce, która podeszła do fana i chciała, aby zaśpiewał
z nią fragment utworu, ten zamiast cieszyć się chwilą, nagrywał. Przez to
piosenkarka nie widziała jego twarzy, postanowiła więc zwrócić mu uwagę.
Jednakże, podczas
koncertów występują także inne praktyki, być może o wiele bardziej denerwujące niż
nagrywanie, czy robienie zdjęć. Mam na myśli głośne rozmowy, zwłaszcza podczas
spokojniejszych utworów, rozmawianie przez telefon. Trudno jest mi
także zrozumieć przeglądanie Facebooka, czy innych stron, przez cały czas
trwania koncertu. Irytujące potrafi być także siadanie na barana, wtedy osoba z
tyłu, a nawet kilka, naprawdę nic nie widzi. Wracając jednak do rozmów, czy to
przez telefon, czy z inną osobą... Nie będę pisać, że jest to brak szacunku,
czy lekceważenie, zarówno występującego, jak i publiczności, bo jest to oczywiste. Szczególnie uciążliwe jest to na małych, kameralnych wydarzeniach muzycznych, na przykład w klubach,
czy restauracjach.
Wracając jednak do nagrywania i
robienia zdjęć. Trzeba przyznać, że to filmowanie stanowi największy problem.
Nie spotkałam się jeszcze z kimś, kto przez cały koncert, ani nawet kilka piosenek
stał i wciąż robił zdjęcia telefonem. Natomiast osoby utrwalający cały koncert na wideo –
nie są rzadkością. Przede wszystkim takie osoby mogą przeszkadzać publiczności, ale jeśli
ktoś nie trzyma telefonu nad głową, albo stoi z tyłu – dlaczego nie? Jeśli tak
chce spędzić koncert? Sama często szukam takich filmików i chętnie je
oglądam. To świetna pamiątka, możliwość do powrotu, do niezwykłych
chwil. Przeciwnicy często podnoszą, że filmiki będą słabej jakości i nawet ich
autor nie będzie chciał ich oglądać. Po części to na pewno prawda, ale
najnowsze telefony oferują taką jakość nagrań, że naprawdę miło się to ogląda.
Często problemem jest utrwalenie dźwięku, ale najnowsze modele radzą sobie naprawdę
znakomicie, nieporównywalnie lepiej niż starsze aparaty cyfrowe. Należy jednak
filmować umiejętnie. Wciąż zastanawia mnie kwestia filmowania w pionie, ale
twórcy tych nagrań chyba też nie potrafią tego wyjaśnić. Jeśli ktoś
nagrywa filmiki, które tylko skrzeczą, a dodatkowo nic w nich nie widać –
trudno mi zrozumieć sens rejestrowania takiego materiału, a tym bardziej jego
udostępniania.
Tutaj pojawia się pytanie o sens zakazu wnoszenia lustrzanek na duże koncerty światowych gwiazd. Skoro telefon jest w stanie nagrać lepszej jakości obraz, ale przede wszystkich dźwięk, niż starsze cyfrówki, to dlaczego nie wolno wnieść „profesjonalnego” sprzętu. Warto także zaznaczyć, że starsze lustrzani często w ogóle nie mają funkcji nagrywania. Jeśli chodzi o zdjęcia, chyba lepiej byłoby, gdyby ludzie wrzucali ostre, nieporuszone zdjęcia, na których widać coś więcej, niż rozmazane światło. W końcu każde takie udostępnienie to promocja wydarzenia, pośrednio firmy, która je organizuje i szansa na zdobycie nowych klientów. Organizatorzy podnoszą, że nagrywanie koncertu może być dla nich szkodliwe, szkodliwe dla ich wizerunku, bo pokazują koncert, na którym na przykład nic nie słychać, nie widać. Chyba tym lepiej byłoby umożliwić fotografowanie i filmowanie sprzętem, który daje możliwość dobrej jakości? Jednakże trzeba przyznać, że ciężko byłoby wtedy ukryć totalnie nieudany koncert, granie z playbacku, czy ciągłe fałszowanie. Warto jednak dodać, że fani i tak przemycają lustrzanki na teren, gdzie odbywa się koncert.
Tutaj pojawia się pytanie o sens zakazu wnoszenia lustrzanek na duże koncerty światowych gwiazd. Skoro telefon jest w stanie nagrać lepszej jakości obraz, ale przede wszystkich dźwięk, niż starsze cyfrówki, to dlaczego nie wolno wnieść „profesjonalnego” sprzętu. Warto także zaznaczyć, że starsze lustrzani często w ogóle nie mają funkcji nagrywania. Jeśli chodzi o zdjęcia, chyba lepiej byłoby, gdyby ludzie wrzucali ostre, nieporuszone zdjęcia, na których widać coś więcej, niż rozmazane światło. W końcu każde takie udostępnienie to promocja wydarzenia, pośrednio firmy, która je organizuje i szansa na zdobycie nowych klientów. Organizatorzy podnoszą, że nagrywanie koncertu może być dla nich szkodliwe, szkodliwe dla ich wizerunku, bo pokazują koncert, na którym na przykład nic nie słychać, nie widać. Chyba tym lepiej byłoby umożliwić fotografowanie i filmowanie sprzętem, który daje możliwość dobrej jakości? Jednakże trzeba przyznać, że ciężko byłoby wtedy ukryć totalnie nieudany koncert, granie z playbacku, czy ciągłe fałszowanie. Warto jednak dodać, że fani i tak przemycają lustrzanki na teren, gdzie odbywa się koncert.
24 Finał WOŚP - Koncert Ewy Farnej w Legnicy, 10 stycznia 2016 roku. Wśród publiczności znajduje się 21 osób, które nagrywają lub robią zdjęcia. |
Niejako w kontrze do amatorskich zdjęć stoją fotoreporterzy. Na
akredytowanych fotografów nakładany jest szereg ograniczeń związany z fotografowaniem
koncertu, miedzy innymi zakaz używania lampy błyskowej. Jednakże fani nie będą
się tym przejmować. Nie będą nawet o nim wiedzieć. Ale używanie diodki, która
zamontowana jest w telefonie, stojąc kilka metrów od sceny... Naprawdę, oszczędźmy
sobie baterii. Co najwyżej oświetlimy osoby stojące przed nami. Niekiedy w ogóle zakazuje się
fotografowania koncertu. W takim wypadku media nie będą miały swoich materiałów, ale fani i tak będą nagrywać, a w
Internecie pojawią się treści średniej jakości i będzie ich znacznie mniej, ale jeśli ktoś chce
sam pozbawiać się możliwości darmowej promocji... Czasami ochroniarze próbują nawet
walczyć z fanami nagrywającymi telefonami, ale powiedzmy sobie szczerze –
bezskutecznie.
Warto zauważyć, że z amatorskich
nagrań obecnie korzystają największe portale informacyjne, tuż po zakończeniu
koncertu pojawiają się relacje i używają w nich właśnie fanowskich nagrań. Pojawiają
się niemalże natychmiast, a nawet w czasie koncernu. A przecież wiadomo, że czas to
pieniądz. Informacja traci na wartości z każdą chwilą. A takie nagrania
pojawiają się szybko, do tego nie trzeba za nie płacić, ani nawet pytać autora
o zgodę, ponieważ nie zamieszczamy samego filmu, a jedynie link. Wrzucamy po
prostu okno do filmu na YouTube, czy osadzamy filmik z Instagrama. To
rozwiązanie bezpośrednio przekierowuje nas do miejsca, gdzie nagranie zostało
zamieszone, a więc jest to promocja dla jego twórcy. Nikt więc z pewnością się
nie obrazi.
Są jednak aspekty związane z
filmowaniem podczas koncertów, które drażnią mnie bardzo mocno i nic tego nie
zmieni. Mowa, o popularnych ostatnio,
selfie stickach. Te małe „statywy” uniesione w górę naprawdę sprawiają, że nie
widać sceny. Ich wnoszenie na imprezy masowe powinno być zabronione, zwłaszcza
te telewizyjne. Oglądając zdjęcia z
Sylwestra miejskiego we Wrocławiu, który był transmitowany w TVP2 z
przerażeniem musiałam stwierdzić, ze prawie na połowie zdjęć, w kadrze znajduje
się telefon zamontowany na takim patyczku. Po sprawdzeniu nagrań z sylwestrowej
nocy, muszę przyznać, że w telewizji wyglądało to podobnie.
Często podnosi się także
argument, że osoba nagrywająca wcale nie korzysta koncertu. Przede wszystkim
należy rozdzielić plenerowe, darmowe koncerty, organizowane głównie przez gminy
i jej instytucje, a biletowane imprezy. Zacznijmy od tych drugich, które
odbywają się w małych klubach, ale również na wielkich arenach. Często fani
przemierzają setki kilometrów, aby zobaczyć takie widowisko, a za bilet muszą
słono zapłacić. Skoro więc ktoś zapłacił, to chyba jego sprawa, jak pożytkuje ten
czas? Warto także dodać, że nie tylko
fani filmują, często robi to także występująca osoba, albo jej team - nagrywają publiczność.
Filmy z koncertów to przede
wszystkim świetna pamiątka, umożliwiająca powrót do koncertu, przywołanie
miłych wspomnień, ale także przeżycie go jeszcze raz. Często stojąc
na widowni ulegamy silnym emocjom, bawimy się, a znaczna część wydarzeń nam
umyka. Podczas oglądania filmu możemy dostrzec rzeczy, na które wcześniej nie
zwróciliśmy uwagi. Takie filmy to także świetna opcja dla osób, które nie były
na koncercie. Warto także zauważyć, że ktoś poświęca swój czas, sprzęt i
pieniądze, aby taki filmik dla innych fanów nagrać. Kiedy oni się bawią – co jest
rzeczą absolutnie normalną i pożądaną – on filmuje, a później inni fani
oglądają, rozpamiętują i porównują koncerty. Kiedyś nie było takich możliwości,
dlaczego mamy z nich rezygnować?
Skoro jesteśmy już przy nowych
możliwościach... Trzeba przyznać, ze telefony znacznie zmieniły charakter
koncertów. Przejęły także funkcje zapalniczek. Podczas ballad, akustycznych,
czy wzruszających utworów w górę nie podnosimy już zapalniczek, ale telefony.
Wygląda to równie efektownie.
Koncert Katy Perry w Krakowie, 24 lutego 2015 roku |
Aby jednak ograniczyć moją
hipokryzję, bo jak dobrze wiecie sama robię zdjęcia na koncertach, chciałabym
zaznaczyć, że właściwie nigdy nie nagrywałam koncertów. Właściwie, bo zdarzyło się to dwa razy
i każdorazowo trwało jakieś 10 sekund. Szczerze mówiąc
zwykle mam nadzieję, że ktoś inny nagra koncert, lub jego fragment i jestem
bardzo wdzięczna takim osobom. Wiem zresztą, że zrobią to lepiej, a i jakość
nagrania będzie lepsza. Sama chyba jednak nie zdecydowałabym się na filmowanie,
moją pasją jest fotografia i kiedy idę na koncert robić zdjęcia – właśnie to
robię, ale kiedy idę „prywatnie” – idę posłuchać, lub się pobawić – zapominam o elektronicznych sprzętach. Wtedy nawet nie zabieram ze
sobą aparatu, a nigdy nie zdarzyło mi się próbować użyć w takim celu telefonu.
Interesuję się fotografią już od
jakiegoś czasu. Parę lat temu ta pasja bardzo mocno się u mnie rozwinęła, a w pewnym
momencie przerodziła się wręcz w obsesję. Na wszelkiego rodzaju wyjazdach:
wycieczkach czy wakacjach robiłam zdjęcia, robiłam zdjęcia i jeszcze więcej
zdjęć. Zdarzało się, że po powrocie do
domu, przeglądając kolejne ujęcia, byłam zaskoczona tym co utrwaliłam, że byłam
w danym miejscu. Byłam zbyt zajęta wyszukiwaniem ciekawych ujęć, ustawianiem
parametrów, aby znaleźć czas na oglądanie tego, co naprawdę znajduje
się wokół mnie. Pewnego dnia uznałam, że nie może dalej tak być i niemal
całkowicie porzuciłam fotografowanie. Aparat leżał w szafie przez długi czas.
Pojechałam na wakacje, podczas których nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, co
wcześniej było dla mnie wręcz niewyobrażalne. To był punkt przełomowy. Dwa lata temu
podjęłam się jednak pewnej pracy, która wiązała
się z robieniem zdjęć. Zostałam więc niejako zmuszona do przeproszenia się z
aparatem i znów odkryłam magię
fotografowania na nowo. Kiedy pojechałam na koncert Ewy Farnej, podczas którego
mogłam wykonywać zdjęcia, mimo że nie były one niesamowitej jakości, spodobało
mi się to do tego stopnia, że zapragnęłam jeździć na kolejne koncerty i robić
kolejne reportaże.
Ta niezbyt ciekawa historyjka miała pokazać, że warto znaleźć złoty środek. I nie przesadzać w żadną stronę. Filmowanie, bo większości uczestników koncertów właśnie tej kwestii dotyczy problem, jest świetną możliwością. Wykorzystujmy ją, nie zakłócając koncertu innym. Korzystajmy z niej mądrze.
Trzeba przyznać, że kręcąc film, czy robiąc zdjęcia, przez cały czas trwania koncertu, wcale go nie zapamiętamy. To prawda i trudno z nią dyskutować. Ktoś może mieć podzielną uwagę, ale albo nie skupi się na nagraniu i wyjdzie bubel, albo na koncercie, a wtedy będzie mógł sprawdzić jak było dopiero oglądając swoje nagranie.
Wciąż pojawiają się jednak próby „obezwładnienia” smarftonfów. Gdyby zakazano ich używania, wiele osób mogłoby po prostu zrezygnować z udziału w koncercie. Telefon zapewnia nam bezpieczeństwo, pozwala na skomunikowanie się, gdy zgubimy naszego współtowarzysza, czy poinformowanie kogoś, gdy stanie się coś złego. Dlatego moim zdaniem żaden organizator nie odważy się na taki krok.
Ta niezbyt ciekawa historyjka miała pokazać, że warto znaleźć złoty środek. I nie przesadzać w żadną stronę. Filmowanie, bo większości uczestników koncertów właśnie tej kwestii dotyczy problem, jest świetną możliwością. Wykorzystujmy ją, nie zakłócając koncertu innym. Korzystajmy z niej mądrze.
Trzeba przyznać, że kręcąc film, czy robiąc zdjęcia, przez cały czas trwania koncertu, wcale go nie zapamiętamy. To prawda i trudno z nią dyskutować. Ktoś może mieć podzielną uwagę, ale albo nie skupi się na nagraniu i wyjdzie bubel, albo na koncercie, a wtedy będzie mógł sprawdzić jak było dopiero oglądając swoje nagranie.
Wciąż pojawiają się jednak próby „obezwładnienia” smarftonfów. Gdyby zakazano ich używania, wiele osób mogłoby po prostu zrezygnować z udziału w koncercie. Telefon zapewnia nam bezpieczeństwo, pozwala na skomunikowanie się, gdy zgubimy naszego współtowarzysza, czy poinformowanie kogoś, gdy stanie się coś złego. Dlatego moim zdaniem żaden organizator nie odważy się na taki krok.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Oglądacie amatorskie filmiki z koncertów? Co myślicie o nagrywających je osobach?