Relacja z koncertu Ewy Farnej - Karpacz 03.06.2016
W miniony weekend, w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu, odbyła się jubileuszowa, dwudziesta edycja Konferencji WallStreet. Trzeciego czerwca, na zakończenie pierwszego dnia Konferencji, koncert zagrała Ewa Farna.
Wszystko zaczęło się jednak kilka minut wcześniej, gdy salę, w której odbywał się koncert, wypełniły pierwsze nuty piosenki „Znak”. Charakterystyczny motyw, którym zaczyna się utwór, szybko jednak zniknął, usłyszeliśmy natomiast dźwięk pstrykających do rytmu palców, po chwili zabrzmiała akustyczna gitara, a także głos Ewy. Można byłoby odnieść wrażenie, że pierwsza zwrotka została nagrana, była bowiem zaśpiewana tak czysto i aksamitnie. Wraz z piękną grą świateł, stworzyło to niesamowitą atmosferę. Gdy rozpoczął się refren, wokalistka pojawiła się na scenie, w tym samym momencie publiczność poderwała się z krzeseł.
Koncert w Karpaczu był jednym z pierwszych, jakie Ewa zagrała w ramach nowej, letniej trasy koncertowej. Wiązało się to z wieloma nowościami, po raz pierwszy pojawił się nowy statyw z napisem „Ewa”. Zmieniła się także scenografia, uwagę przykuwały również stroje członków zespołu. Modyfikację przeszła oczywiście również playlista. Pierwsza zwrotka i refren „Znaku”, którym rozpoczął się koncert, w niezwykle ciekawy i płynny sposób przeobraził się w „Ulubioną rzecz”, a piosenkarka przywitała się ze zgromadzoną publicznością. Kolejną nowością było pojawienie się megafonu, przez który Ewa śpiewała fragmenty „W silnych ramionach”. Pozwoliło to na idealne odwzorowanie studyjnej wersji, gdzie słyszymy właśnie taki efekt.
Nowa scenografia – ekrany, które
znajdowały się z tyłu sceny, pełnię swoich możliwości pokazały podczas
kolejnego utworu. Wydawało się, że
piosenkarka zniknęła, ale nagle rozległ się krzyk „Ewakuacja!”, a ściany ekranu
rozdzieliły się, a pomiędzy nimi pojawiła się wokalistka. Wyglądało to naprawdę
widowiskowo. Podczas paru poprzednich koncertów, na których byłam utwór ten był
prezentowany w spokojniejszej aranżacji, lub „rozkręcał się” dopiero na sam
koniec. Zdążyłam już stęsknić się za jego mocnym wydaniem, którego w końcu się
doczekałam. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie fragment, gdy piosenka powinna
wybuchnąć, Ewka ryknęła, zagrano pierwsze dźwięki, ale po chwili instrumenty umilkły. Zaśpiewany a cappella fragment zrobił
naprawdę świetne wrażenie, a publiczność natychmiast zaczęła śpiewać razem z
artystką. Pod koniec wersu „Ale w
oczach strach” wróciły instrumenty, a niesamowita góra jaką wyśpiewała Ewa,
przyprawiła mnie o ciarki i dreszcze.
Po tym mocnym punkcie przyszedł
czas na wolniejsze i spokojniejsze kompozycje, wraz z gitarzystą Ewa usiadła na
schodkach na scenie i poprosiła publikę o wspólne śpiewanie utworu „Dmuchawce, latawce, wiatr”, a następnie
zaprezentowała piosenkę z najnowszego albumu – „Niekoniecznie”. W międzyczasie ktoś z sali krzyknął, wyrażając
swoje wyrazy miłości w kierunku artystki, na co Ewa zareagowała uśmiechem i
zapewniła o odwzajemnianiu uczucia, pojawiły się także życzenia o próbkę
czeskiego, na co zareagowała równie chętnie. Po kilku zdaniach wypowiedzianych
po czesku została nagrodzona gromkimi oklaskami. Z niezwykłą łatwością od
pierwszych chwil koncertu Ewa nawiązała świetny kontakt z publicznością, która
żywo reagowała na jej słowa. Kilka razy schodziła także ze sceny, podchodząc
naprawdę blisko słuchaczy, świdrując ich wzrokiem, można było odnieść wrażenie,
że przez chwilę śpiewa tylko dla Ciebie. W pewnym momencie pomachała do Pana, który entuzjastycznie
przystał na tę propozycję, podszedł do wokalistki i zrobili sobie wspólne
zdjęcie. Publika bardzo żywo reagowała również na taniec Ewy, którego małą próbkę
zaprezentowała także podczas następnego utworu – „Tajnej misji”. Przyszedł jednak czas na
powrót do mocniejszych melodii, a to za sprawą piosenki „Rutyna”, czy „Ktoś z nami kręci”.
Nie mogło zabraknąć także singla promującego najnowszą płytę wokalistki – „Tu”. Koniec tego utworu łagodnie i płynnie przemienił się w inną kompozycję, a już pierwsze słowo utworu wywołało u mnie niezwykłą radość – „Hello”. Cover piosenki Adele w wykonaniu Ewy, to coś, co chciałam usłyszeć już od kilku miesięcy, wydaje się, że pozostali uczestnicy koncertu byli z tego powodu równie zadowoleni. Ewa wyjaśniła, dlaczego wybrała akurat ten utwór, zażartowała także, że często jest porównywana do tej artystki, niestety nie z powodu głosu.
Ewa wspomniała również o tym jak ważne jest, aby robić to, co się kocha, a jeśli teraz nie jest to naszą pracą, abyśmy starali się to zmienić i mogli pracować, robiąc to, co kochamy, tak jak jej się udało. Nadmieniła, że wszystko to za sprawą piosenki, która wszystko rozpoczęła i jest dla niej bardzo ważna – „Cicho”. Początek zagrano w akustycznej aranżacji, w akompaniamencie klawiszy, gdy Ewa stała pomiędzy ekranami, zza których wydobywało się jasne światło, co stworzyło niezwykły nastrój. Nie mogło jednak zabraknąć „tąpnięcia”, a podczas końca utworu Ewa szalała już po całej scenie, wraz z gitarzystami, którzy ustawili się wokół niej.
Nie mogło zabraknąć także singla promującego najnowszą płytę wokalistki – „Tu”. Koniec tego utworu łagodnie i płynnie przemienił się w inną kompozycję, a już pierwsze słowo utworu wywołało u mnie niezwykłą radość – „Hello”. Cover piosenki Adele w wykonaniu Ewy, to coś, co chciałam usłyszeć już od kilku miesięcy, wydaje się, że pozostali uczestnicy koncertu byli z tego powodu równie zadowoleni. Ewa wyjaśniła, dlaczego wybrała akurat ten utwór, zażartowała także, że często jest porównywana do tej artystki, niestety nie z powodu głosu.
Ewa wspomniała również o tym jak ważne jest, aby robić to, co się kocha, a jeśli teraz nie jest to naszą pracą, abyśmy starali się to zmienić i mogli pracować, robiąc to, co kochamy, tak jak jej się udało. Nadmieniła, że wszystko to za sprawą piosenki, która wszystko rozpoczęła i jest dla niej bardzo ważna – „Cicho”. Początek zagrano w akustycznej aranżacji, w akompaniamencie klawiszy, gdy Ewa stała pomiędzy ekranami, zza których wydobywało się jasne światło, co stworzyło niezwykły nastrój. Nie mogło jednak zabraknąć „tąpnięcia”, a podczas końca utworu Ewa szalała już po całej scenie, wraz z gitarzystami, którzy ustawili się wokół niej.
Kolejnym mocnym punktem było „Bez
łez”, podczas którego Ewa przeprosiła osoby zgromadzone pod sceną, wspominając,
że nie może już wytrzymać i zdjęła szpilki. Gdy zapowiedziała następny
utwór, który miał być ostatnim, zapytała czy razem zaśpiewamy. Publiczność protestowała jednak jeszcze względem pierwszej części zdania, nie chcąc jeszcze żegnać się z wokalistką. Po szybkim wyjaśnieniu
"nieporozumienia" zabrzmiały pierwsze dźwięki najnowszego singla – „Na ostrzu”, a
Ewa zachęcała do wspólnego śpiewania wokalizy „ooOo”. Trzeba przyznać, że
początkowo efekty nie były zadowalające, ale swoim zachowaniem Ewa sprawiła, że
przy trzeciej próbie wszyscy zdecydowanie się ośmielili.
Muszę przyznać, że Ewa idealnie potrafi wyczuć panujące pod sceną nastroje i niejako się do nich dopasować,
świetnie wpływa to na całą atmosferę i genialny kontakt z publiką. Gdy utwór
się skończył, zgasły światła, a muzycy zeszli ze sceny. Oczywiście nie mogło
zabraknąć krzyków i nawoływania Ewy wraz zespołem, co dość szybko zaowocowało
kolejną piosenką – „Nie przegap”. Koncert zakończył się
tym samym utworem, którym Ewa rozpoczęła występ, a wers, który znalazł się na
końcu „Nie chcę uciec stąd” był z pewnością fenomenalnym podsumowaniem.