#wspominki: Magda M.
Pierwszy serial, który oglądałam wyczekując kolejnych odcinków,
pierwszy taki serial w polskiej telewizji. Wciąż lubię do niego wracać i mam do
niego ogromny sentyment. Jeszcze w czasie emisji mówiło się o jego
fenomenie, a nawet pokoleniu Magdy M. Od premiery ostatniego odcinka minęło w
tym roku dziesięć lat. Jak miewa się dzisiaj?
Gdy emitowano serial, byłam jeszcze w podstawówce, jest
więc to dla mnie również wspomnienie dzieciństwa. Ale także wiele starszych osób podchodzi do tej produkcji sentymentalnie. Gdy oglądali Magdę M. byli po prostu o dekadę młodsi, to już dobry powód. Było to także inne czasy, trochę inny świat. Bez
możliwości podłączenia się do Internetu gdziekolwiek jesteśmy, bez Internetu w
kieszeni. Spoglądając na telefony, których używają bohaterowie, można się
uśmiechnąć.
Ale czy na innych polach serial zestarzał się równie mocno?
Czy wciąż może zaciekawić, zauroczyć? Zastanawiam się, czy gdyby te osoby,
które oglądały i bardzo lubiły Magdę M., dziś obejrzały serial, czy nadal by im się podobał?
Sama co jakiś czas lubię do niego wracać i właśnie po raz
kolejny obejrzałam wszystkie serie. Trzeba przyznać, że w swoim czasie był absolutnym
fenomenem. Oczywiście nie jestem znawcą rynku telewizyjnego, ale zwykłym,
wówczas dość małym, widzem, ale wydaje mi się, że był to pierwszy tego typu
serial. Nie tasiemiec pokroju Klanu, czy M jak Miłość (które do dziś święci
triumfy i ma rekordowo dużą oglądalność), ale prawie godzinny serial, emitowany
raz w tygodniu. Nie telenowela emitowana
jeszcze przed wieczorynką, czy nawet około dwudziestej, ale we wtorki o 21:30. Był to także serial skierowany do innego
odbiorcy i wyprodukowany zupełnie inaczej.
I odniósł niezwykły sukces, cztery serie, każda kolejna z lepszymi wynikami oglądalności. Średnia oglądalność wynosiła 3 miliony, a trzecia i czwarta seria stale oscylowała w okolicach 4 milionów, wielokrotnie je przekraczając [Źródło]. Coś podpowiada mi, że twórcy nowych seriali mogą tylko pomarzyć o takich wynikach. Żaden z kolejnych seriali stacji nie powtórzył zresztą sukcesu Magdy M. Chociaż były lepiej wyprodukowane, miały lepszy scenariusz, lepszą grę aktorską, żaden nawet nie otarł się o miano kultowego. I chociaż dziś, gdy mamy tak łatwy dostęp do zagranicznych seriali i gdy triumfy święcą Gra o tron czy House of Cards nie wyobrażam sobie, aby te same osoby zachwycały się Magdą M., ale… Grochy, słoneczniki dawnym fanom i widzom serialu wciąż przyprawiają uśmiech na twarzach.
I odniósł niezwykły sukces, cztery serie, każda kolejna z lepszymi wynikami oglądalności. Średnia oglądalność wynosiła 3 miliony, a trzecia i czwarta seria stale oscylowała w okolicach 4 milionów, wielokrotnie je przekraczając [Źródło]. Coś podpowiada mi, że twórcy nowych seriali mogą tylko pomarzyć o takich wynikach. Żaden z kolejnych seriali stacji nie powtórzył zresztą sukcesu Magdy M. Chociaż były lepiej wyprodukowane, miały lepszy scenariusz, lepszą grę aktorską, żaden nawet nie otarł się o miano kultowego. I chociaż dziś, gdy mamy tak łatwy dostęp do zagranicznych seriali i gdy triumfy święcą Gra o tron czy House of Cards nie wyobrażam sobie, aby te same osoby zachwycały się Magdą M., ale… Grochy, słoneczniki dawnym fanom i widzom serialu wciąż przyprawiają uśmiech na twarzach.
Na tle innych polskich produkcji, emitowanych w tamtym czasie, małą rewolucją była ścieżka dźwiękowa. Piosenki współtworzą klimat
serialu, a są one dobrze dobrane do scen, i pasują także do siebie nawzajem.
Poza krótkimi przygrywkami, nie przypominam sobie takiego operowania
muzyką w polskich serialach tamtych lat. Dla wzmocnienia emocji, spowolnienia
czy przyspieszenia akcji. Użyto dobrze znanych piosenek i to wcale nie królujących na listach przebojów, ale utworów sprzed lat. Choć nie zabrakło skomponowanych
specjalnie dla serialu motywów muzycznych, już sama czołówka była czymś innym. Muzycznie i wizualnie. Wydano
zresztą soundtrack – Magda M. Piosenki nie tylko o miłości i była to pierwsza
płyta, która znalazła się na mojej półce.
Akcja Magdy M., jak i większości polskich seriali dzieje się w Warszawie, ale
po raz pierwszy tyle miejsca poświecono właśnie jej. Warszawa nie jest tylko
tłem, ale właściwie równoprawnym bohaterem. Piękne widoki, piękna Warszawa. Twórcy
pokazali naszą stolicę po prostu jako piękne miasto oraz ukazali także piękne
jej zakątki. Pewne miejsca na Starówce, czy Plac Trzech Krzyży fanom serialu kojarzą się od razu. Sama absolutnie zakochałam się w Warszawie, która stała się moim marzeniem, właśnie dzięki, a może przez Magdę M. Podczas mojej pierwszej wycieczki do stolicy, w podstawówce, udało mi się znaleźć ten zakątek, ten zakamarek…. Wróciłam tam po dziewięciu latach i skończyło się to ponownym oglądaniem Magdy M.
Gdy pierwszy raz oglądałam Magdę M., już dziesięć lat temu, rozpoczęłam swoją przyrodę z serialem od trzeciej serii. Nie znałam więc losów bohaterów. Poznałam biedną, opuszczoną Magdę i Filipa, który próbował ją, z braku lepszego słowa, pocieszyć. Wtedy to właśnie jemu kibicowałam. Pamiętam jednak swoją histerię, gdy serial się skończył, Magda wyszła z mieszkania i powędrowała na Plac Trzech Krzyży. Koniec. Nie, nie, nie! To nie może się tak skończyć!
I istotnie nie skończyło się, szybko podano informację, że powstanie czwarta seria, a ja nadrabiałam zaległości z pierwszym sezonem, który był wydawany jako dodatek do Gazety Wyborczej [...]. Znów dopada nas paradoks, co za zabawne czasy, nie można było wejść na serwis VOD i po prostu obejrzeć?
I istotnie nie skończyło się, szybko podano informację, że powstanie czwarta seria, a ja nadrabiałam zaległości z pierwszym sezonem, który był wydawany jako dodatek do Gazety Wyborczej [...]. Znów dopada nas paradoks, co za zabawne czasy, nie można było wejść na serwis VOD i po prostu obejrzeć?
Jakiś czas później stało się to możliwe i już wtedy uznałam, że serial jest bardzo nierówny. Pierwsze dwa sezony są dobre, ale trzeci i czwarty znacząco od nich odstają.
Teraz, oglądając serial, odrobinę zmieniłam zdanie. Główna bohaterka zaczęła denerwować mnie swoim zachowaniem już w pierwszej transzy. Ale dwie pierwsze odsłony, nadal mi się podobają, z trzecią jest gorzej, ale nie aż tak źle. Tak źle jak z czwartą, przebrnięcie przez nią zajęło mi najwięcej czasu, mimo że ma tylko 10, zamiast 15 odcinków. Zdaje się, że twórcom plany pokrzyżowało opublikowanie zdjęć ze ślubu, na długo przed finałem trzeciej serii. Zabrakło pomysłu na ciąg dalszy? Nie mam pojęcia dlaczego wszystko tak się wlecze i właściwie nic się nie dzieje.
Teraz, oglądając serial, odrobinę zmieniłam zdanie. Główna bohaterka zaczęła denerwować mnie swoim zachowaniem już w pierwszej transzy. Ale dwie pierwsze odsłony, nadal mi się podobają, z trzecią jest gorzej, ale nie aż tak źle. Tak źle jak z czwartą, przebrnięcie przez nią zajęło mi najwięcej czasu, mimo że ma tylko 10, zamiast 15 odcinków. Zdaje się, że twórcom plany pokrzyżowało opublikowanie zdjęć ze ślubu, na długo przed finałem trzeciej serii. Zabrakło pomysłu na ciąg dalszy? Nie mam pojęcia dlaczego wszystko tak się wlecze i właściwie nic się nie dzieje.
Okropnie zepsuto zresztą naszego Piotra
Korzeckiego, który w pierwszych sezonach był gotów czekać na Magdę,
bo warto. Był mężczyzną tak wrażliwym, że nie mógł przejść obojętnie wobec wypadku
byłej żony. Podczas rozwodu zostawił jej wszystko. Nagle zmienił się w nieczułego twardziela, który nie
potrafi okazywać emocji. Skąd taka
zmiana? Rozumiem, że przez zobowiązania aktora, jego obecność na
planie trzeciej serii musiała być ograniczona, ale można było próbować jakoś
mądrzej to wytłumaczyć. Przez kolejne
odcinki ta narracja wciąż jest ciągnięta, a zamiast naszego Piotra pojawia się zupełnie inna postać.
Ponownie wkręciłam się jednak w oglądanie i wygrzebałam książkę z kulisami powstawania produkcji - Świat Magdy M. Ale widok okładki przyprawił mnie o złośliwy uśmiech. Postacie są bowiem wycięte tak nieumiejętnie, że… Piotr Korzecki ma na swojej szyi gwałtowny uskok, włosy Magdy są wycięte prostymi liniami, a w kosmyki po lewej stronie załapało się ciemne tło z oryginalnej fotografii. Nie wiem co ma na celu ta złośliwość, ale brak przywiązywania wagi do detali odrobinę mnie drażni.
Serial nie jest pozbawiony wad, ale dopiero podczas
oglądania go teraz, dostrzegłam jak wiele aspektów technicznych wymagałoby poprawy. Parę razy na ekranie
pojawiły się elementy, których z pewnością nie powinniśmy widzieć. Kawałki czarnych
elementów, coś co przypomina osłony przeciwsłoneczne, a nawet wielkie
odbicia lamp oświetlających aktorów, które widać było w oknach mieszkania
Magdy.
Ponownie wkręciłam się jednak w oglądanie i wygrzebałam książkę z kulisami powstawania produkcji - Świat Magdy M. Ale widok okładki przyprawił mnie o złośliwy uśmiech. Postacie są bowiem wycięte tak nieumiejętnie, że… Piotr Korzecki ma na swojej szyi gwałtowny uskok, włosy Magdy są wycięte prostymi liniami, a w kosmyki po lewej stronie załapało się ciemne tło z oryginalnej fotografii. Nie wiem co ma na celu ta złośliwość, ale brak przywiązywania wagi do detali odrobinę mnie drażni.
Wciąż jest to jednak dla mnie fajny serial, do którego
wracam z olbrzymim sentymentem, rozpoczął w polskiej telewizji coś nowego.
Później seriale podobne, czy w formie, czy treści pojawiały i pojawiają się od
tego czasu w ramówce każdej dużej stacji. I choć zdarzyło się kilka ciekawych, czy
naprawdę dobrych, obecnie nie ma żadnego, który by mnie zaciekawił. Albo są tak
nieudane, że kończą się na jednym sezonie,
albo dogorywają na antenie, gdzie każdy kolejny odcinek jest
powodem, dla coraz większej liczby osób, by wyłączyć telewizor, czy serwis VOD.
Kilka dni temu poinformowano, że pojawi się książka z
kontynuacją losów Magdy Miłowicz, zapewne wyniki jej sprzedaży zadecydują, czy
zostanie ona przeniesiona na ekran.
Jak Wy wspominacie i oceniacie Magdę M? Oglądaliście serial?
Zasłużył, by kiedyś nazywać go kultowym? Chcielibyście zobaczyć dalsze losy bohaterów?