Likwidacja gimnazjów
Gimnazjaliści w oczach przeciętnej osoby to zbiór
niewychowanych dzieciaków, które nierzadko są aroganckie, bezczelne, a nawet
agresywne. Nie chcą się uczyć, biją się, palą i zaczynają sięgać po alkohol.
Eksperci nie mają wątpliwości: uczniowie, którzy trafiają do gimnazjów,
znajdują się w najtrudniejszym wieku i
często przysparzają wielu problemów.
Ale czy to oznacza, że instytucję gimnazjum należy zlikwidować? Czy ten fakt rozwiąże któryś z tych problemów?
Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne,
zdobywając ponad połowę mandatów w sejmie, dzięki czemu mogą sprawować samodzielne rządy. Zaledwie parę dni
po ogłoszeniu wyników PIS zabrał się do pracy i zadeklarował likwidację
gimnazjów. W Internecie zawrzało, zdania
obywateli są podzielone, choć z większości sondaży wynika, że większość Polaków
opowiada się za takim rozwiązaniem. Moim zdaniem, właśnie dlatego partia
zabrała się za tej projekt na samym początku, a właściwie jeszcze przed
początkiem swojego urzędowania. Przez wiele lat wszyscy, począwszy od ekspertów
i pracowników szkolnictwa, przez rodziców, aż po samych uczniów i absolwentów narzekali
na gimnazja, a właściwe na to co, się w nich dzieje. Gimnazja
obrosły wręcz legendą, a młodzież uczęszczająca do tego typu szkół, nie cieszy
się dobrą opinią. Dlatego też, moim skromnym zdaniem, PiS
zabrało się za tę reformę tak wcześnie, aby zadowolić Polaków, także tych,
którzy na tę partię nie głosowali. Jednakże koncepcja ta nie do końca się
powiodła i już teraz słyszymy wiele głosów sprzeciwiających się tej reformie.
Aby rozwiać ewentualne wątpliwości, chciałabym zaznaczyć, że
nie jestem wyborcą zwycięskiej partii, ani nie głosowałam przeciw niej, jednakże byłam
na wyborach i oddałam ważny głos. Rządząca przez ostatnie osiem lat Platforma
Obywatelska zapewniła mi moc atrakcji związanych z reformami szkolnictwa.
Jestem przedstawicielką reformy programowej, dzięki czemu przez 6 lat musiałam
kupować nowe podręczniki, pisałam nowy egzamin gimnazjalny, wykonywałam projekt
edukacyjny i przystępowałam do nowego egzaminu maturalnego, który swoją
ostateczną formę przybrał niecałe pół roku przed jego przeprowadzeniem. Jako,
że nie kopie się leżącego, nie napiszę już nic więcej, odnośnie mojej oceny tej
reformy, aniżeli to co zostało już zaprezentowane na łamach tego bloga (wpis na
temat nowej matury możecie przeczytać tutaj). Muszę także zaznaczyć, że z gimnazjum miałam
styczność przez cały czas trwania mojej edukacji, ponieważ chodziłam do
podstawówki, przy której funkcjonowało gimnazjum, do gimnazjum, które było
zespołem szkół wraz z ze szkołą podstawową i do liceum, przy którym było również
gimnazjum.
Gimnazja wprowadzono 16 lat temu – 1 września 1999 roku. Pomysł
ten już wtedy nie cieszył się popularnością. Zmiany zostały jednak wprowadzone,
a osoby urodzone w 1986 roku były pierwszym rocznikiem, który uczęszczał do gimnazjum. Z wprowadzeniem nowego etapu edukacji
wiązały się ogromne koszty. Dziś chcemy wszystkie te pieniądze wyrzucić w
błoto. I znów wydać miliony złotych, na przystosowywanie budynków, zmianę
organizacji szkół, na wyposażanie ich. Nie wspominając już o kosztach, które
ponieśliśmy na wprowadzanie kolejnych reform i zmian programowych, które teraz
przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie.
Likwidacja gimnazjów wiązać się będzie również ze
zwolnieniami. Mimo zapewnień pomysłodawców, nie ma szans na to, aby nie było
zwolnień. Pracę stracą nauczyciele, ale także osoby sprzątające, czy
konserwatorzy – cała obsługa „techniczna” placówek. Zostając jednak przy rozważaniach ekonomicznych,
można na to spojrzeć z innej strony: likwidacja stanowisk pracy – więcej pieniędzy
zostaje w budżecie; znów trzeba będzie
kupować nowe podręczniki – więcej pieniędzy wpłynie do budżetu.
Jednakże sama likwidacja gimnazjów i przeniesienie uczniów do
innej szkoły niczego nie zmieni. Mamy wrócić do starego systemu – ośmioletniej podstawówki
(wychowanie zintegrowane wydłużone do 4 lat) i czteroletniego liceum. A zatem w
szkole podstawowej znalazły by się siedmio, a nawet sześciolatki, wraz z
dziećmi, które mają już nawet piętnaście lat!
Dwie dekady temu taki system funkcjonował i miał się całkiem dobrze, ale
chyba z jakiś powodów z niego zrezygnowano? Dlaczego zamiast szukać lepszych
rozwiązań mamy się cofać?
Samo przeniesienie dzieci w tym trudnym wieku nie załatwi
żadnego problemu. Nie poprawi też
poziomu edukacji. Chyba wszyscy, którzy uczęszczają obecnie do szkoły lub
niedawno ją skończyli, przyznają, że nauka w Polskiej szkole nie polega na
nauczaniu nas umiejętności, ale wkuwaniu na pamięć ogromnych partii materiału,
którego później się nie pamięta. Oczywiście mamy nauczycieli, którzy przekazują
swoją wiedzę w taki sposób, że zostaje z nami na lata, a ich lekcje są dla nas
czystą przyjemnością, ale prawdą jest fakt, że program nauczania, który narzuca
MEN ogranicza pedagogów, którzy przez to nie mają szans zaciekawić nas jakimś
tematem. Tak jest w gimnazjum, ale również podstawówce i liceum. Należałoby
zmienić sam sposób nauczania, to na co kładziemy nacisk i czego od dzieci
wymagamy, a nie tylko miejsca, w którym się uczą.
W gimnazjum spotyka się młodzież w wieku dorastania. To
właśnie w wieku 13-16 lat wydaje nam się, że wiemy najwięcej, a jednocześnie do
głowy przychodzą nam możliwie najgłupsze pomysły. Zdarzają się dzieci, które
się biją, palą, upijają się i tak dalej. Ale fakt, że przeniesiemy je do podstawówki
nie sprawi, że przestaną to robić. Młodsze dzieci szybciej zauważą takie
zachowania i nie będzie to miało na nie dobrego wpływu. Sama różnica wieku
wydaje się przerażająca. Pamiętam moją wycieczkę na wyższe piętro w szkole podstawowej
(jako nauczanie wczesnoszkolne mieliśmy zajęcia na osobnym piętrze niż starsze
dzieci), względem uczniów z szóstej klasy czułam się, jakbym była małą jak
mrówka. A teraz siedmiolatek na korytarzu ma mijać się ze zbuntowanym piętnastolatkiem? Problemem jest również zachowanie młodzieńców, które może wynikać z wychowania, które obecnie jest dużo mniej surowe niż kiedyś. Autorytet nauczyciela w przestrzeli lat również zmalał. Tak naprawdę nie może on
wymierzyć żadnej kary uczniowi, która zrobiłaby nam nim jakieś wrażenie. Uczeń
jest niemalże nietykalny.
Wielu ludzi, którzy skończyli już szkołę, gimnazjum wspomina
jako najgorszy czas. Znęcanie się nad słabszymi, wytykanie i wyśmiewanie się z osób, które w jakikolwiek
się wyróżniają jest na porządku dziennym. To właśnie dzieje się w wielu
gimnazjach, ale także w podstawówkach. Przejście do następnego etapu edukacji
to szansa zmianę otoczenia, poznania nowych kolegów, ale także możliwość
uwolnienia się od oprawców. Wchodząc w
nowe środowisko możemy zaprezentować się na nowo, niejako możemy zacząć od
nowa.
Zmiana szkoły jest jednak bardzo stresująca, aklimatyzacja w nowym miejscu trwa czasami
naprawdę bardzo długo. Tak było w moim
przypadku, przejście z podstawówki do
gimnazjum, a właściwie odnalezienie się w nowej szkoły zajęło mi dużo czasu.
Ale to doświadczenie sprawiło, że przejście z gimnazjum do liceum nie sprawiło
mi żadnego problemu. Gdybym spędziła w
podstawówce osiem lat, byłoby mi równie trudno, a może i bardziej. Jeśli dziecko spędzi tyle lat w jednym miejscu, również
będzie miało problem ze zmianą. Z tak dużo czasu w jednym środowisku, z tymi
samymi ludzi, taką samą klasą, która często może być niezgrana, a czasami wręcz
wrogo nastawiona nie wydaje się świetną alternatywą.
Wiele ludzi zasłania się faktem, że gimnazja segregują
uczniów na „lepszych i gorszych”. Możemy bawić się w wymyślanie synonimów i zasłanianie tych słów określeniem
„uzdolniony”, ale to stwierdzenie jest
prawdziwe. W pełni się z nim zgadzam.
Możemy wybrać gimnazjum rejonowe lub pójść do lepszej placówki, gdzie
znajdują się bardziej pracowici uczniowie, którzy chcą się uczyć. Uważam, że to dobry pomysł i bardzo cieszę
się, że mogłam dokonać takiego wyboru. Dlaczego osoby, które są pod pewnymi względami
lepsze, mają lepsze wyniki czy umiejętności miałaby rezygnować z szansy rozwoju
i zatrzymywać się, albo wręcz cofać i czekać, aż dogonią go słabsi uczniowie?
Osobiście moje gimnazjum oceniam jako najlepszy etap mojej
edukacji, jeśli chodzi o samą naukę i nauczycieli. Tutaj spotkałam najlepszą
kadrę i nauczyłam się tutaj naprawdę bardzo dużo, cała moja wiedza bazuje na
tym, czego nauczyłam się w gimnazjum. Jednocześnie ten etap edukacji był dla
mnie najgorszy, jeśli chodzi o rówieśników.
Nie uważam, że gimnazjum jest dobrym rozwiązaniem, ale
ostatnią rzeczą, której potrzebuje teraz edukacja jest taka zmiana. Nie jest to na tyle palący problem w ogólnej
skali naszego Państwa. Jest wiele ważniejszych rzeczy, które musimy naprawić. Moim
zdaniem, likwidacja gimnazjów – tak, ale nie teraz. I nie – dla powrotu do
ośmioletniej podstawówki (4 +4) i 4 letniego liceum.
Przeniesienie problematycznej młodzieży do młodszych
kolegów, żadnej z tych grup nie pomoże. To tylko przeniesienie problemu, a nie
jego rozwiązanie. To nie jest esencja problemu polskiej edukacji. W systemie
edukacji potrzebny jest porządny remont, a nie przemeblowanie.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Likwidacja gimnazjów
to dobry pomysł? Jak oceniacie Wasze
gimnazjum?