Enej - relacja z koncertu
Co jakiś czas w kalendarzu pojawiają się takie dni, które
stają się dla nas szczególne i na długo zostają w naszej pamięci. Tak właśnie stało się z pozornie zwykłym, zimowym
wieczorem, gdy w wałbrzyskiej Galerii Victoria zagrał zespół Enej.
Ekspresja, dynamika, zaangażowanie, niesamowita frajda i współpraca, to słowa,
które idealnie opisują koncert grupy Enej. Trudno przypomnieć mi sobie taką
energię na scenie, tak pozytywne emocje płynące w kierunku publiki i tak
bezpośredni z nią kontakt.
Panowie (a jest ich na scenie aż ośmiu) stworzyli świetną i przyjazną atmosferę. Nikt nie wstydził się krzyczeć, skakać, wygłupiać – wspólnie bawić. I choć muzyka zespołu idealnie nadaje się do zabawy, nie spodziewałam się, aż tak udanego koncertu.
Muzyczny wieczór z zespołem Enej był wprost wypełniony
hitami prosto z radia. Niemalże co piosenkę
wybuchały głośne owacje już przy pierwszych dźwiękach Lily, Symetryczno-liryczna, czy Tak smakuje życie, od którego rozpoczął się koncert.
Miałam wrażenie, że równie dobrze bawią się muzycy, od których biła radość i
przyjemność z tego występu. Ich zaangażowanie zrobiło na mnie naprawdę duże
wrażenie, a najbardziej kupił mnie basista, odpowiedzialny również za drugi
wokal – Munio. Całym sobą przeżywał każdą nutę, a jego mimika odzwierciedlała
każdą emocję, każde wyśpiewane słowo. Obserwowanie osoby tak pochłoniętej i oddającej się swojej pasji, to coś naprawdę niezwykłego.
Znalazł się także moment na chwilowe zwolnienie tempa, przy najnowszym singlu – Zagubiony, który zaprezentowano na siedząco. Wkradł się nostalgiczny nastrój, ale po chwili przełamano go pierwszym, wielkim przebojem zespołu - Radio Hello.
Setlista koncertu była wypełniona hitami po brzegi, od Zbudujemy dom, Może będzie lepiej, aż po starsze i mniej znane piosenki – Ulice,
Noc, czy Myla moja. Wszystkie prezentowane
piosenki można było zresztą poczuć całym sobą. Udzielało się to choćby przez
zaangażowanie zespołu. Dla każdego z muzyków znalazł się także czas na małe
sam-na-sam z publicznością, gdy prezentowali swoje umiejętności i niejako
dawali poznać się publice. Nie mniejsze wrażenie robiła oprawa koncertu, oryginalne stojące
lampy, mgła która pojawiała się w kluczowych momentach utworów.
Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak piosenka Skrzydlate ręce, którą kilka lat temu śpiewaliśmy na zakończenie gimnazjum. Niedługo potem byłam także na koncercie zespołu, ten był więc dla mnie małą podróżą w czasie.
Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak piosenka Skrzydlate ręce, którą kilka lat temu śpiewaliśmy na zakończenie gimnazjum. Niedługo potem byłam także na koncercie zespołu, ten był więc dla mnie małą podróżą w czasie.
Koncert zakończył się z dużym przytupem - na prośbę
publiczności Panowie raz jeszcze zagrali jeden ze swoich hitów, a po chwili odłożyli instrumenty, statywy poszły w odstawkę, muzycy odpowiedzialni za perkusję
i instrumenty perkusyjne wyszli zza swoich stanowisk i wszyscy wykonali Kamień
z napisem love. Kontakt z publiką stał
się jeszcze bardziej bezpośredni, zwłaszcza gdy Munio zeskoczył ze sceny i
wziął telefon jednego z fanów i zaczął kręcić samego siebie i kolegów z
perspektywy sceny. Takie niespodzianki zawsze niesamowicie cieszą i są
niezapomnianymi prezentami.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak fenomenalnego
koncertu, takiej atmosfery, energii. Uwielbiam koncerty i muzykę graną na żywo za emocje,
niesamowite przepływy energii między sceną a publiką. Tym wszystkim koncert
grupy Enej wypełniony był po brzegi.
Długo trzeba szukać słów, którymi można byłoby opisać ten wieczór, i choć
zapewne się powtórzę - fenomenalna energia i totalne zaangażowanie! Te odczucia towarzyszyły mi przez cały wieczór z zespołem Enej, którego koncert był prawdziwą
eksplozją pozytywnych wrażeń.