Polska na Mundialu - Podsumowanie kibica
Mundial wkracza właśnie w gorącą fazę ćwierćfinałów, faza
pucharowa trwa w najlepsze, a poza burtą znalazły się już drużyny uznawane za
faworytów, a także my – Polska - kończąc
przygodę z Mistrzostwami nie wychodząc z grupy.
Występy polskiej reprezentacji to dla mnie zawsze niezwykłe
emocje. Nie wiedzieć czemu upodobałam sobie właśnie piłkę nożną i po dwóch
latach oczekiwania znów ogarnął mnie szał radości, gdy na ulicach, w oknach, na
balkonach czy samochodach zawisły biało-czerwone flagi.
Zdawało się, że z każdym dniem rosły także oczekiwania. Coraz
szersza grupa kibiców uważała wyjście z grupy za plan minimum. Choć padały i
bardziej odważne typowania naszych wyników. Trudno powiedzieć, czy to naprawdę
odważni w marzeniach kibice, czy media wróżyły nam nawet i półfinał. Z całą
pewnością jednak balonik nadmuchany był do granic możliwości i pękł z donośnym
hukiem.
Sama jestem raczej kanapowym leniem i uwielbiam obserwować
piłkarskie zmagania reprezentacji. Trzeba przyznać, że z tej pozycji wszystkie sądy
przychodzą z dużą łatwością. Początkowo nie chciałam pisać tego wpisu, choć
podobne podsumowanie pojawiło się po poprzednich dwóch turniejach, ale wydarzenia
ostatnich dni jednak mnie do tego przekonały.
Ogólnie rzecz ujmując - zaprezentowaliśmy się źle, a nasza drużyna
zawiodła kibiców nie tylko w Polsce. Oczekiwania choćby po EURO, czy
eliminacjach były zdecydowanie większe. Pierwszy mecz, gdy jeszcze wszystko
było możliwe – w odbiorze był raczej dość trudny. Bramki, które straciliśmy,
zwłaszcza druga… Bolały. Media i kibice
nie zostawili na reprezentacji suchej nitki, ale przed nami był jeszcze mecz o
wszystko, wszystko mogło się wydarzyć.
W takiej samej sytuacji był nasz rywal – Kolumbia – która świetnie
wykorzystała tę okazję. Oglądając mecz można było odnieść wrażenie, że
Kolumbijczycy to zupełnie inna liga. Choć moim absolutnie amatorskim okiem
wyglądaliśmy już lepiej niż w pierwszym meczu w żaden sposób nie potrafiliśmy
ich doścignąć, jakkolwiek im zagrozić. Druga bramka rozwiała już resztki mojej nadziei,
a trzecia wbita chwilę później i jeszcze ta taneczna cieszynka Kolumbijczyków…
Nóż prosto w serce!
Słuchając wywiadów zawodników, którzy zaczęli przebąkiwać o
złym przygotowaniu, pretensjach, czy konfliktach, podziałach, a także kolejnych trupach
wychodzących z szafy – trudno było nie odnieść wrażenia, że po tej porażce w
drużynie coś pękło. Oczami wyobraźni widziałam już powtarzający się obraz z EURO 2012, gdy po zakończeniu turnieju pojawiają się wzajemne oskarżenia, to na
szczęście się nie stało. Ale jako kibice z pewnością chcielibyśmy poznać
przyczyny porażki. Co zawiodło. Przecież jeszcze niedawno wszystko szło w
najlepszym kierunku. A może były to tylko pozory i gdybyśmy wyciszyli euforię i
optymizm, szybciej dostrzeglibyśmy niepokojące sygnały?
To jednak tylko jedna strona medalu, bardzo chciałabym kiedyś wybrać się na mecz reprezentacji, aby poczuć te niezwykłe emocje, gdy całym tłumem przeżywamy, to co dzieje się na boisku. I choć każdy chciałby wygrać, czasem porażka też może być pięknym doświadczeniem. To jak zachowali się w stosunku do nas kolumbijscy kibice, to coś absolutnie niezwykłego. Natknęłam się na dwie takie historie. W jednej młody kolumbijczyk pociesza jednego z naszych kibiców, a w drugim to cała masa kolumbijczyków próbuje udobruchać młodego kibica z Polski. Czy to nie o takie emocje chodzi w kibicowaniu i sporcie?
Wee man was in tears after Poland getting eliminated from the World Cup. The Colombian fans were absolutely fantastic with him after the game - easily the best group of supporters I’ve ever sat with. Amazing support 👏🏼🇨🇴🇵🇱 #monpolska #fifaworldcup #colombia pic.twitter.com/r1s6JYYWLJ— Iain Meiklejohn (@meiklejohn21) 24 czerwca 2018
Wracając jednak do naszej drużyny - ponieśliśmy dwie porażki, a tym samym zakończyła się
nasza gra o wyjście z grupy. W mediach i
Internecie rozpoczął się lincz. Krytyka, hejt i totalna jazda. W obliczu tej porażki wszystkie poprzednie osiągnięcia
zespołu przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. I choć było za co krytykować, to
lawina bezkompromisowego jadu, to coś, co napawa mnie obrzydzeniem.
Jak można wylewać swoją frustrację na kontach w profilach
społecznościowych żon piłkarzy? Czy to one są odpowiedzialne za wynik meczu? Czy
to one nie strzeliły, czy puściły gola? Anna Lewandowska pocieszała męża po
przegranym meczu? Skandal! I choć tutaj można szukać jeszcze jakiegoś
wytłumaczenia, bo w pewien sposób sama zabiega o uwagę mediów, tworzy marki i
promując je na swoich kanałach, ale także „chwali się” swoim mężem, po kolejnych
zwycięstwach (kolejny skandal!). Ale Marina, która sama się „schowała” zniknęła
z mediów i dopiero niedawno poinformowała, że jest w ciąży. Jak
można w taki sposób atakować kobietę w zaawansowanej ciąży?
Rozumiem zdenerwowanie, rozczarowanie, ale są pewne granice.
Gdzie kończy się (nawet kąśliwa) krytyka, a zaczyna bezcelowy pojazd tylko po
to, aby wylać swoje złe emocje. W krytycznych uwagach jest cała masa racji, bo zaprezentowaliśmy
się po prostu źle, ale przez formę jaką wybrali niektórzy Internauci, trudno
skupić się na treści.
Treściwie nasze wyczyny skomentowało paru sportowców innych dyscyplin. W moim prywatnym odczuciu, kto jak nie oni mają prawo wytykać im błędy. Sami pracują niezwykle ciężko na swój sportowy sukces, co więcej - niejednokrotnie osiągają naprawdę wspaniałe wyniki, włączając złote medale w Mistrzostwach, czy Olimpiadzie - a nigdy nie mogli liczyć, ani na takie zainteresowanie kibiców i mediów, ani na tak ogromne sumy, czasem nie mając nawet gdzie trenować.
Ta reprezentacja zrobiła sobie jaja z milionów kibiców. Przyjechała do Rosji kompletnie nieprzygotowana do turnieju.— Marek Plawgo (@maras400) 24 czerwca 2018
I chyba największy "problem" – reklamy. Dlaczego nas to tak boli? Bo poza ogromnymi zarobkami w klubach przygarnęli jeszcze trochę gotówki? Z pewnością nie miało to żadnego przełożenia na ich grę, bo kampanie realizowane były na wiele tygodni przed mistrzostwami. W czym jest zatem problem? Dlaczego mieliby nie występować w reklamach, w absolutnie szczytowym momencie popularności kadry? Mecz z Senegalem, a także Kolumbią oglądało ponad 16 milionów Polaków, a to zestawienie nie uwzględnia, że spotkanie było także pokazywane w restauracjach, barach, specjalnych strefach kibica, gdzie bawiły się dziesiątki, setki, jeśli nie tysiące kolejnych widzów. Zainteresowanie piłkarzami jest więc ogromne. Kto, jak nie oni, mieliby więc występować w reklamach, które za zadanie mają zainteresować odbiorców? Kto cieszy się większym zainteresowaniem? Gdyby nie zgodzili się na występ w reklamach, ze sportowego punktu widzenia niewiele mogłoby się zmienić. Jedynie my nie przypominalibyśmy sobie o naszym rozczarowaniu za każdym razem, gdy wyświetlany jest spot z piłkarzami.
Po dwóch porażkach pozostał nam jeszcze trzeci mecz – z Japonią.
Strzeliliśmy zwycięskiego gola, ale przyćmiło
go zachowanie piłkarzy w ostatnich minutach meczu. Nasi przeciwnicy wymieniali do siebie podobania, abyśmy tylko nie powiększyli przewagi, bo dzięki obecnemu
wynikowi – mimo porażki – dzięki zasadzie fair play – przechodzili dalej. W
moim odczuciu był to po prostu cyrk, któremu towarzyszyło jednocześnie
upokorzenie jednego z najbardziej zasłużonych dla naszej kadry piłkarzy –
Jakuba Błaszczykowskiego – który przez kilka minut czekał, aż sędzia pozwoli mu
wejść na boisko. Było to prawdziwe
zakpienie sobie z gry fair play, jednocześnie korzystając z przywileju tej zasady,
opierającej się na mniejszej ilości żółtych kartek.
Gorycz naszej porażki osłodziła jednak porażka Niemców, którzy tak bezlitośnie nas wyśmiewali. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg, a odpadniecie obecnych Mistrzów Świata, jeszcze w fazie grupowej, niemal wynagrodziło nam tę porażkę. Co więcej, ten wynik ucieszył nie tylko nas, spójrzmy tylko na kapitana reprezentacji Szwecji.
Gorycz naszej porażki osłodziła jednak porażka Niemców, którzy tak bezlitośnie nas wyśmiewali. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg, a odpadniecie obecnych Mistrzów Świata, jeszcze w fazie grupowej, niemal wynagrodziło nam tę porażkę. Co więcej, ten wynik ucieszył nie tylko nas, spójrzmy tylko na kapitana reprezentacji Szwecji.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy, skończyła się passa zwycięstw, zdecydowano także o zakończeniu współpracy z selekcjonerem Adamem Nawałką, kadra pod jego dowodzeniem przegrała 4 mecze o stawkę, w tym 2 właśnie na Mundialu.
W Rosji zaprezentowaliśmy się paskudnie, ale w żaden sposób nie
przekreśla to dorobku selekcjonera, któremu sama jestem bardzo wdzięczna. Pan Nawałka dał mi coś absolutnie
niezwykłego - radość i dumę z gry reprezentacji, której nigdy
wcześniej nie mogłam zasmakować.
Niezwykłe eliminacje do EURO i Mundialu i przede wszystkim samo EURO 2016 pełne niezwykłych emocji - fenomenalnej radości i ogromnego niedosytu – gdy graliśmy z Portugalią – późniejszym Mistrzem Europy - co najmniej jak równy z równy. Nie przegraliśmy żadnego meczu, nie przegrywaliśmy nawet przez minutę podstawowego czasu gry, a o naszym odpadnięciu zadecydowały karne. Aż w końcu chyba najważniejsze nasze zwycięstwo – historyczne – 2:0 w meczu z Niemcami, co do tej pory było absolutnie poza naszym zasięgiem. Trudno nie wspomnieć też o rankingu FIFA, choć wszyscy wiemy, ile jest wart. Gdy selekcjoner objął reprezentację jesienią 2013 roku, byliśmy na najniżej pozycji w naszej historii – 78. A w ubiegłym roku wyniósł nas aż na 5 miejsce zestawienia. Tak wysoko nie byliśmy nigdy! Do grup na MŚ w Rosji byliśmy losowani z pierwszego koszyka. Wciąż brzmi to dla mnie nieprawdopodobnie! Strasznie szkoda jest mi tego, co się stało, a także samego selekcjonera Nawałki, ale jestem mu także niebywale wdzięczna i chciałabym móc po prostu mu podziękować.
Rozstaje się z Polską kadrą i z tego powodu także jest mi
przykro, ale być może to najlepszy
moment, gdy ostatnia porażka nie przekreśla jego wcześniejszych dokonań i
zasług dla reprezentacji. A w innym wypadku, każdy kolejny mecz wiązałby się z
wciąż coraz większą krytyką. Nie byłoby już miejsca na żaden błąd czy pomyłkę.
Jeden przegrany mecz byłby katastrofą, a
nie myli się tylko ten, co nic nie robi.
Dlatego tak samo jak po pierwszym przegranym meczu z
Senegalem wracałam do domu bardzo smutna, ale wciąż z flagą zawiązaną na
ramionach, tak samo po ostatnim meczu – z flagami na policzkach. Z moim trochę
skrzywionym poczuciem lojalności nie wyobrażam sobie niczego innego – kibicem się
jest, a nie bywa. Już jesienią kolejne
ważne mecze, trzeba wyciągnąć wnioski, znaleźć przyczyny porażki, zamiast w
tym trudnym momencie odwracać się i dołączyć dopiero przy świętowaniu sukcesów.
Jakie jest Wasze zdanie i Wasze wrażenia po tym turnieju?
Oglądaliście mecze polskiej reprezentacji? Której drużynie
teraz kibicujecie?